wtorek, 1 listopada 2016

Rozdział 2


  Razem z Niną siedziałyśmy właśnie w małej kawiarence, gdzie pracuje Nick czekając na zamówione przez nas napoje. Po paru minutach zjawił się brat dziewczyny z dwoma koktajlami truskawkowymi.
-Dwie truskawkowe wariacje dla moich dwóch przepięknych wariatek.-powiedział po czym przysiadł się do nas.-No i jakie plany na dziś?
-Mamy zamiar iść ogarnąć jakąś pracę na ten weekend. Podobno Marle znów szuka kogoś kto pomoże jej w ogrodzie.-uśmiechnęłam się do blondaska po czym dodałam.- Nie martw załatwimy Ci jakiś trawnik do skoszenia.
-Dziękuje me lady za tak wielkie poświęcenie dla mojej osoby.-rzekł teatralnie łapiąc się za serce.
Wybuchnęłyśmy śmiechem wynikiem czego były spojrzenia wszystkich zgromadzonych w naszą stronę.
-Nie martwcie się mili państwo te oto dwie młode istoty już doprowadzają się do porządku.-Nick zapewnił chwilową rozrywkę dla starszych osób, które cicho podśmiewały się z jego iście suchego żartu.
-A ty staruszku o której kończysz zmianę?
-Ejej. Ja ci dam staruszka , jestem od ciebie starszy ledwie o 7 minut.-zwrócił się do siostry.-O 5. A co chcecie zapewnić mi jakiś interesujący wieczór?-zapytał poruszając zabawnie brwiami.
-Ach rozgryzłeś nas.-zaśmiałam się krótko.-Szukamy Ci jakiegoś fajnego kolegi do towarzystwa.
-O moje towarzystwo to Ty się maleńka nie martw. Seksowne tyłeczki ustawiają się do mnie w kolejce.
To takie super móc gadać o chłopakach z innym chłopakiem. Tak, Nick jest gejem. Co szczerze mówiąc bardzo mi odpowiada. Nie kryje się z tym i podchodzi do sprawy swojej orientacji z zapasem przez co jest akceptowany przez innych.
-No dobra ja lecę do dalszej pracy moje miłe panie. A i załatwcie mi ten trawnik.-rzucił idąc w stronę baru.

  Po wypiciu koktajlu udałyśmy się do wcześniej wspomnianej pani Marle. Staruszka mieszka sama, przez co ma dużo na swojej głowie. Bardzo lubi młodzież, dlatego często organizuje prace osobą takim jak my , którzy nie szukają stałego zatrudnienia.
-Dzień dobry.-powiedziałyśmy przekraczając próg drzwi domu starszej pani.
-Witajcie kochane.-powitała nas z serdecznym uśmiechem na twarzy. -Chcecie pomóc mi w ogrodzie? Ostatnio rozmawiałam z twoją babcią i wspominałam jej, że potrzebuje pomocy.-zwróciła się do mnie.
-Właśnie w tej sprawie tu przychodzimy.
-Mój wnuk ma mi jutro przywieźć nowe kwiaty do sadzenia, więc jakbyście mogły jutro też przyjść mi pomóc byłabym wam wdzięczna. Dzisiaj jednak też coś się znajdzie do roboty.
-Z wielką chęcią jutro też przyjdziemy.-zapewniła staruszkę moja towarzyszka.
-No dobrze.- kobieta w zabawny sposób podparła ręce po obu stronach tali i spojrzała na nas spod okularów do czytania.- To najpierw weźcie z szopki narzędzia i czekam na was w ogrodzie.

-Wiedziałaś, że ona mam wnuka?-zapytałam przyjaciółki, gdy zbierałyśmy potrzebne rzeczy do pracy.
-Nie, ale to trochę dziwne skoro nikt nigdy jej nie odwiedza. Ale nie ma co nad tym rozmyślać. Może okaże się mega przystojny i w naszym wieku i akurat przypadkiem nie będzie miała dziewczyny.-Nina szturchnęła mnie lekko w bok.
-Przestań. Ja nikogo nie szukam.-odpowiedziałam troszkę zawstydzona.
-No jasne.-powiedziała specjalnie przedłużając ostatnią sylabę.- Ja już jestem zajęta, ale Ty bierz się za niego.
-Chciałabym Ci przypomnieć, że nie wiesz ile ma lat, czy będzie tu na dłużej i kim on wgl jest.
Nina popatrzyła się na mnie tym swoim spojrzeniem typu Serio myślisz, że to jakiś problem.
-Jest wnukiem Marle. I to na chwilę obecną powinno Ci wystarczyć.
I na tym zakończyła się nasza rozmowa o nieznajomym chłopaku, ponieważ dziewczyna wyszła z szopki szczerząc się od ucha do ucha.

 
-No dobrze dziewczynki, dziękuję wam za pomoc, a teraz zapraszam na ciepłą szarlotkę.
W słowniku tej kobiety nie istnieją słowa odmowy, więc znajdujemy się właśnie w kuchni Pani Marle i prowadzimy rozmowę na temat naszej szkoły. A rozumiejąc przez rozmowę mam na myśli nieograniczoną ilość pytań staruszki skierowane w naszą stronę.
-Widzę, że trawa już trochę podrosła w ogrodzie. Nie szuka pani może kogoś kto mógłby ją skosić?
-Hmm. Faktycznie by się przydało.-przyznała wyglądając na widok za oknem.- A macie kogoś konkretnego na myśli?
-Mój brat z chęcią się tym zajmie.-powiedziała Nina.
-Twój brat to ten co lubi chłopców?-prawie wyplułam przełykane właśnie ciasto. Wymieniłyśmy z przyjaciółką zaskoczone spojrzenia. No proszę was, czy to nie było by dla was dziwne gdyby starsza pani spytała się czy twój przyjaciel lub brat w przypadku Niny jest homoseksualistą?
Kobieta uznała nasze milczenie najwyraźniej za potwierdzenie swoich słów i kontynuowała.
-Miły młodzieniec. Możecie mu powiedzieć, żeby przyszedł w wolnym czasie.-rzekła siadając znów na swoje miejsce za stołem.-Z jednej strony jednak szkoda, że jest tym całym gejem.-dodała po chwili.-Myślałam kiedyś, że będzie z was piękna para.-kobieta skierowała swoje słowa w moją stronę a ja po raz drugi tego dnia prawie zakrztusiłam się powietrzem.-Ładnie byście razem wyglądali, ale trudno. Moje drogie powinnyście zacząć myśleć na poważnie o sprawach sercowych.
-Mamy dopiero 17 lat, jeszcze dużo czasu przed nami.-odpowiedziała moja towarzyszka.
-Gdybyście wiedziały co ja robiłam w wieku 17 lat.-zaśmiała się kobieta, a ja czułam się co raz bardziej skrępowana przebiegiem tej rozmowy.
-Będziemy się już zbierać.
-Och, oczywiście. Kupcie sobie coś ładnego.- powiedziała kobieta podając nam naszą zapłatę.- Może przydadzą wam się jakieś fikuśne sukienki na spotkania z kawalerami.

  Opuszczając dom Pani Marle byłam tak czerwona na twarzy jak chyba nigdy dotąd. Trzeba przyznać szybko się peszę, a kobieta lubi rozmawiać otwarcie na każde tematy. Wiem jednak, że nawet ta zawstydzająca rozmowa potrafi umilić mi dzień, bo każda chwila spędzona z życzliwymi ludźmi staje się chwilą szczęśliwą.

poniedziałek, 31 października 2016

Rozdział 1

  

 To właśnie dziś zaczyna się nasza wolność. 2 miesięczna wolność. Mówiąc inaczej wakacje, po których znów wrócimy do znanej nam tak dobrze codziennej rutyny szkoły. Lecz zanim tak przygnębiająca chwila nastanie możemy cieszyć się upragnionym latem. Nigdy nie uczyłam się wybitnie, nie miałam samych szóstek i piątek, ale także moje oceny nie opierały się na samych jedynkach, a moi opiekunowie nie byli wzywani do szkoły. Byłam przeciętna. Jak już mowa o opiekunach to mieszkam z babcią i dziadkiem w przytulnym domku w małej miejscowości, gdzie każdy każdego zna. Z tego co mi wiadomo kobieta, która powinna być uważana za moją matkę zostawiła mnie zaraz po narodzinach. Nie rozpaczam nad tym faktem, ani nigdy nie zastanawiałam się co by było gdyby... Dziadkowie w pełni odwzorowują mi rodziców jakich bym mogła sobie wymarzyć.
   Posiadanie pokoju na poddaszu to najlepsza rzecz ever. Tak jak co rano w słonecznej Nebrasce budzi mnie promień słońca wkradający się do mojego pokoju przez nie do końca zasunięte zasłony. Ktoś mógłby pomyśleć, że to banalne, ale dla mnie znaczy to więcej niż inni mogli by myśleć. Za każdym razem czuję, że właśnie tutaj jestem w miejscu, w którym mogę być szczęśliwa. Moim miejscu.
  Gdy usłyszałam burczenie brzucha to był znak, że najwyższa pora udać się do kuchni na śniadanie. Po wyjściu z pokoju uderzył we mnie aromatyzujący zapach naleśników i syropu klonowego. Babcia Lucy była wspaniałą kucharką i nie zważając na swój wiek dalej pogłębiała największe tajniki gastronomi. O jej wybitnych osiągnięciach nadal słyszy się w lokalnym radiu, czy gazetach. Ta kobieta naprawdę wie czego chce i zrobi wszystko by osiągnąć swoje cele za co szczerze ją podziwiam.
  Po przekroczeniu progu kuchni nie mogłam się ruszyć oniemiała ze szczęścia jak i szoku.
-Wszystkiego najlepszego Meg!
  W pomieszczeniu razem z wielkim tortem stały najbliższe mi osoby ubrane w onesie. Dziadkowie wraz z ciocią Helen(mama bliźniaków) i moi przyjaciele Nina i Nick. Z bliźniakami znamy się od zawsze. Wychowywaliśmy się razem, mamy wspólne wspomnienia, wspólne przypały i wspólnie dzielone szczęśliwe chwile. Tak o to powstała nasza przyjaźń. Prawdziwa przyjaźń na dobre i na złe.
Wszyscy uśmiechali się do mnie, trzymając balony w ręce. Był to dla mnie przepiękny widok, mieć ich wszystkich razem spełniających jedno z moich snów.
  Śniło mi się kiedyś, że wszyscy razem byliśmy przebrani za zwierzątka i jedliśmy śniadanie jakby nigdy nic. Po opowiedzeniu tego snu przyjaciołom stwierdzili, że da się coś załatwić. W tamtej chwili uważałam to za słowa bez pokrycia, ale teraz widzę, że wszystko jest możliwe.
-Pamiętaliście!-rzuciłam się na całą piątkę i natychmiast znaleźliśmy się w zbiorowym uścisku.-Dziękuję!- powiedziałam i dałam im wolną przestrzeń do oddychania.
 Nick złapał za uszka swojego onesie króliczka, w którym wyglądał przekomicznie i zaczął skakać po kuchni naśladując zwierzątko w którego stroju jest. Który 17 letni chłopak nie wyglądał by zabawnie skacząc po kuchni w stroju biało-różowego króliczka? No właśnie.
-Nick uspokój się już.-zganiła blondaska ciocia Helen.
-Czas na życzenie kruszynko.- nikt nie może sobie wyobrazić jak bardzo miłe jest dla mnie te określenie z ust dziadka Bryce.
-Pomyśl życzenie.
  Nabrałam powietrza w płuca i z całej siły starałam się zdmuchnąć wszystkie 17 świeczek.
Niech te wakacje będą nie zapomniane-pomyślałam.
Nick, który stał za mną pomógł mi z dmuchając ostatnią świeczkę. Wybiły brawa i śmiechy zgromadzonych.
  W takich chwilach jak te wiem jedno. To nie powiązanie krwi tworzy rodzinę, a miłość, którą darzymy się nawzajem.

Nowy Początek

 Hejka!
Na blogu będę publikować opowiadanie mojego autorstwa pt."Believe in yourself, believe in us"
Rozdziały będę się starać wrzucać regularnie,w ramach możliwości. Do każdego rozdziału będę dodawać piosenkę, która według mnie umili wam czytanie.  Serdecznie zapraszam do obserwowania, komentowania i przed wszystkim czytania :)